2013/08/10

2 rozdział

Leżąc na łóżku, bacznie obserwował swoją dziewczynę, która właśnie wybierała swój strój na ich wieczorne wyjście do klubu.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?–odezwała się, trzymając w rękach dwie koszulki, między którymi miała dylemat.–Biała, czy czarna?
-Lubię na ciebie patrzeć, masz piękne ciało...–odpowiedział z fascynacją w głosie, nie spuszczając z niej wzroku.–Czarna.
Ostatecznie blondynka wybrała na wieczór czarny t-shirt z białymi elementami, białe rurki,
 które ukazywały jej niesamowicie szczupłą sylwetką, a na nogi dobrała czarne koturny. Włosy pozostawiła rozpuszczone, w swoim naturalnym stanie, gdyż tak czuła się najlepiej.
-Dobrze wyglądam?–upewniła się, obracając się w kółko, tym samym prezentując się w całej okazałości.
-Aż za dobrze–odpowiedział John, nie zmieniając swojej pozycji. Z mieszkania udali się do klubu, w którym dosyć często przebywali. Annabel jak zawsze była w towarzystwie praktycznie samych mężczyzn, jednak nie miała wyjścia, gdyż byli to znajomi John'a. Beż żadnych problemów dostali się do środka, ponieważ zawsze mieli swoje własne sposoby. Brunet cały czas obejmował ją silnym ramieniem, nie opuszczając nawet na krok. Podeszli do baru, zamawiając od razu napoje wysokoprocentowe. Dosłownie sekundę po tym, gdy barman postawił kieliszki na blacie, napój już rozgrzewał ich wnętrze od środka. Annabel była dzisiaj jak do tej pory czysta. Czuła się nieswojo, będąc właśnie w takim–normalnym–stanie. Jej ciało stawało się pobudzone, ale nie ze względu na narkotyki tylko właśnie na ich brak. Wiedziała, że długo tak nie wytrzyma.
-John...–zaczęła, jednak głośna muzyka zagłuszała wszelakie rozmowy. Wyglądało to jakby dziewczyna zaczęła mówić sama do siebie.–Skarbie!–krzyknęła nad uchem swojego chłopaka, co zaskutkowało pozytywnie.–Za ile? Potrzebuję...
-Jeszcze moment, Ann. Wytrzymaj–odpowiedział brunet, po czym złożył na jej ustach czuły pocałunek. Dziewczyna siedziała nerwowo przebierała palcami, a jej noga podrygiwała w zupełnie innym rytmie, który wypełniał pomieszczenie. Kręciła się na krześle i właściwie nie wiedziała na co ma czekać. Po chwili do grupy dołączył nieznany jej mężczyzna. John dał jej znak, że zaraz wróci i tylko na chwilę zostawi ją samą. Dziewczyna przytaknęła głową i wzrokiem odprowadziła ich do jednego z dyskretnych kątów w klubie. Już teraz wiedziała na co czekała... Coś nowego, Annabel. Blondynka odwróciła się przodem do baru, uśmiechając się do siebie.
-Specjalnie dla ciebie, kochanie–nad swoim uchem usłyszała pociągający głos swojego mężczyzny, który właśnie dyskretnie wciskał w jej dłoń malutki woreczek, w którym doskonale wiedziała, co się znajduje. Przyjęła go bez żadnych protestów, a na jej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia. Odwróciła się w stronę John'a i uraczyła go wdzięcznym spojrzeniem, a także nagrodziła kolejnym, czułym pocałunkiem.–Mam też coś jeszcze.–W jej tylną kieszeń w spodniach wcisnął jej coś zupełnie innego i twardszego. Podejrzewała co to może być. Wiedziała.–W łazience. Wracaj zaraz...–dodał John, po czym klepnął ją w pupę, a gdy dziewczyna wstała przyciągnął ją do siebie i po raz kolejny złączył jej usta ze swoimi. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, a jej ciało wręcz zaczęło rozpalać ją od środka. Dziewczyna szybkim krokiem szła do miejsca, które wskazał jej chłopak. Ekscytacja i głód powodował także to, że była zupełnie innym człowiekiem. To było jej jedzenie. Tym się żywiła. To pozwalało jej przeżyć. Cały czas szła wąskim korytarzem, gdzie znajdowały się toalety.
-Jak łazisz, do kurw...–syknęła niezadowolona, gdy ramię w ramię zderzyła się z mężczyzną.
-Chyba coś ci wypadło, Droga Pani–brunet o zielonych oczach i dłuższych włosach, pomachał jej w górze woreczkiem, który dostała od swojego chłopaka, nonszelancko uśmiechając się przy tym i opierając o ścianę. Dziewczyna bez żadnego słowa, z dużym impetem wyrwała mu woreczkiem z dłoni i odwracając się na pięcie rzuciła mu złowrogie spojrzenie, tym samym udając się do pomieszczenia przeznaczonego dla kobiet. Gdy w końcu dotarła do toalety, rozejrzała się po wnętrzu w nadziei, że znajdowała się tam sama. Myliła się. Usłyszała odgłosy z kabin, więc była zmuszona wejść do jednej z nich. Zamknęła za sobą nieco obskurne drzwi i przykucnęła na ziemi. Woreczek z kokainą włożyła do przedniej kieszeni w spodniach, a z tylnej wyjęła niespodziankę, którą podarował jej chłopak. Była to strzykawka, razem z tajemniczą substancją, która znajdowała się w malutkim flakoniku. Na ten widok dziewczyna uśmiechnęła się i od razu przystąpiła do działania, nie chcąc czekać ni chwili dłużej. Po chwili wbiła już igłę w żyłę lewej ręki, a na jej twarz od razu wpłynął uśmiech i dało wyczytać się dużą ulgę. Substancja rozchodziła się po wnętrzu jej organizmu, co przyniosło ogromne ukojenie. Po upływie kilku chwil wyszła z kabiny, wyrzucając zużytą strzykawkę do kosza na śmieci. Stanęła przed lustrem i przemywając ręce wodą patrzyła w swoje odbicie, do którego śmiała się głośno. Wyszła z pomieszczenia, kierując się z powrotem do baru, gdyż czuła, że jej chłopak może się już o nią martwić. Gdy szła korytarzem znowu napotkała tego samego mężczyznę, z którym zderzyła się, gdy szła w poprzednią stronę. Brunet stał jakby w niezmienionej pozycji oparty o ścianę z założonymi rękoma, z szarmanckim uśmiechem. Gdy dziewczyna znalazła się tuż przed nim, ten zagrodził jej drogę.
-Już po?–zapytał, jakby byli dobrymi znajomymi, a z jego twarzy nie znikał tajemniczy uśmiech.
-Odsuń się, człowieku. Chcę przejść–powiedziała spokojnie Annabel, próbując przejść obok niego, jednak ten doskonale znał jej dalszy krok.
-Ach, tak. Taka ładna, a taka niegrzeczna...
-Słuchaj, koleś. Racz ruszyć swoją dupę, bo jak nie to uwierz mi, że zaraz może ci z niej nic nie zostać-syknęła blondynka w jego stronę, na co ten zachichotał pod nosem.
-Harry. Jestem Harry.
-Gówno mnie to obchodzi. Odsuń się.
-Chciałem cię tylko uprzedzić. Gliny lubią tutaj często węszyć–powiedział, a jego głos nabrał nieco poważniejszy ton.
-Annabel?–usłyszała za plecami bruneta tak dobrze znany jej głos. Wewnętrznie zaczęło się lekko denerwować, bo nie lubiła właśnie tego tonu swojego chłopaka. Wiedziała, że to nie było nic dobrego.–Co ty robisz? Kto to jest?
-Ja... Nie wiem. My się nie znamy. Szłam właśnie z łazienki. Ja już... Spokojnie, John. Ja właśnie do ciebie szłam–mówiła szybko, by uspokoić swojego nadpobudliwego chłopaka, który już mierzył zielonookiego złowrogim spojrzeniem.
-Łapy przy sobie, dupku–John ostrym tonem wypowiedział te słowa w stronę Harry'ego, który nie pokazał żadnej skruchy, czy też przerażenia na osobę John'a.
-A widzisz, żebym miał je gdzie indziej? Nie rozumiem, po co te nerwy–rzucił z lekkim uśmiechem na twarzy, który miał pokazać, że chłopak Annabel nie wzbudza w nim strachu.
-Na przyszłość radzę zmienić ton, gnojku–powiedział dosadnie, jednak po zielonookim
 nie było widać żadnej reakcji.–Annabel, idziemy–złapał gwałtownie swoją dziewczynę za rękę i z dużym impetem pociągnął ją za sobą. Ich stopy nie stawiały wolnych kroków, lecz blondynka wnet biegła truchtem za swoim chłopakiem. Czuła, że sytuacja doprowadziła bruneta do dużych nerwów. Nie lubiła tego.
-John...–wypowiedziała jego imię tak cicho, że nawet sama nie dosłyszała tego pośród ludzi i muzyki.–John!–krzyknęła, jednak to także nieskutkowało.–John!
-Annabel, uspokój się–gwałtownie odwrócił się do niej, a jego oczy nabrały ciemniejszej barwy.–Wychodzimy z tego klubu, bo węszą tutaj–warknął, po czym ponownie pociągnął ją za sobą. Szybko udali się do innego wyjścia z klubu, o którym istnieniu dziewczyna nawet nie miała pojęcia. Wsiedli do czarnego audi i z dużą prędkością ruszyli przed siebie.
-Gdzie jedziemy?–dziewczyna przerwała ciszę, która zapanowała w pojeździe. Czuła, że atmosfera jest napięta i dało sie wyczuć nerwy, zwłaszcza ze strony jej chłopaka. Nie dostała odpowiedzi. Sama zaczęła się denerwować, bo nie lubiła być ignorowana.–Kurwa mać, John. Możesz mi odpowiedzieć?
-Kto to był?–odwrócił się w jej stronę, a rysy jego twarzy wyostrzyły się. Nie lubiła go takiego.
-Nie wiem. Nie znam go–odpowiedziała najłagodniejszym tonem jakim potrafiła. Lekko poruszyła palcami, a na jej twarzy pojawił się mały grymas bólu. Musiała pokazać, że  zaczyna czuć uścisk na swojej skórze coraz bardziej.
-To dlaczego z nim rozmawiałaś?–zapytał, nie spuszczając z niej wzroku.
-John, nie znam tego gościa. Wyluzuj, kotku–zaśmiała się pod nosem, poprzez to, że dziewczyna miała we krwi narkotyki. Przysunęła się do swojego chłopaka i obejmując jego twarz dłońmi, złożyła na jego ustach dłuższy i namiętny pocałunek.
-Nie rób tego więcej–rzucił już nieco rozluźniony, gdy oderwali się od siebie.
-Nie lubię, kiedy mnie tak traktujesz–powiedziała już poważniejszym tonem, kiedy ich oczy znowu spotkały się ze sobą.
-Annabel, nie zaczynajmy zbędnej rozmowy–odpowiedział, próbując zachować jak największy sposób. Znowu wyczuła w jego głosie napięcie.
-To nie jest zbędna rozmowa, John. Nie jestem przedmiotem, zabawką–warknęła na niego, co nie zdarzało jej się często. W tej chwili używka, która znajdowała się w jej krwi, po części kierowała jej zachowaniem.
-Jesteś moja. To wystarczy, kochanie. Nie dziw się, że mi na tobie zależy–rzucił w jej stronę, wyraźnie sfrustrowany dyskusją. Annabel nic nie odpowiedziała, tylko skrzyżowała ręce na piersiach. Brunet kątem oka spojrzał na nią i zakładając rękę na jej ramieniu, przysunął ją do swojego boku, składając na czubku jej głowy pocałunek.
-Jesteśmy na miejscu–odezwał się brunet, który siedział za kierownicą.
-Dzięki, stary. Chodź, Annabel–John pożegnał się ze znajomymi i pomógł wyjść swojej dziewczynie z samochodu.
-Cześć, chłopaki–rzuciła szybko, gdy zamykała za sobą drzwi, na co ci, mile pożegnali się z dziewczyną. Znajdowali się przed hotelem, co dla niej nie było dużym zaskoczeniem. Często tam przebywali, gdyż były momenty, że to było dla nich bezpieczniejsze, a czasami po prostu to lubili.
Spletli swoje dłonie i ruszyli do środka dużego i nowoczesnego budynku.
-Dobry wieczór–przy recepcji przywitał ich młody chłopak, o idealnych rysach twarzy i ciemnych włosach, idealnie postawionych do góry.
-Prosimy pokój na jedną noc. Z łóżkiem małżeńskim–powiedział John, po czym rzucił na blat większą kwotę, jaką tak naprawdę powinien był zapłacić.
-Pokój dwieście siedem.




Witajcie razem z 2 rozdziałem :) Niestety, musieliście czekać na niego trochę dłużej, ponieważ miałam problemy z komputerem, przez co nie mogłam dodać tego rozdziału. Wyrażajcie swoje opinie, bo to jest najważniejsze i dla nas naprawdę cenne :) Jeżeli macie do nas jakieś pytania, to wejdźcie na zakładkę 'Autorki'. Dziękujemy za poprzednie opinie! Całujemy :) - Annabel i Mia
 

6 komentarzy:

  1. Hej. Bardzo fajny rozdział.
    Ale John to zazdrośnik. Już się bałam, że przywali Harremu. No, ale na szczęście skończyło się na słowach. Mam nadzieję, że Annabel w końcu rzuci te narkotyki, bo to jest straszne świństwo. To ją niszczy, zresztą jej chłopak, też nie działa na nią najlepiej. Poza tym mam wrażenie, że traktuje ją jak swoją własność. Nie przepadam za nim.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę wam duuużo weny, bo jej nigdy za wiele :)
    Ściskam, Maarit :*

    love-of-accident.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;) Nominowałam was do Liebster Blog Award. Wszystkie szczegóły są na moim blogu: love-of-accident.blogspot.com
      Jeśli będziecie miały jakieś pytania, to piszcie śmiało.
      Ściskam, Maarit :*

      Usuń
  2. Rozdział z charakterem. Wiem, ze mam spore opóźnienie, za co najmocniej przepraszam :) Dużo się działo... a ponieważ wręcz ubóstwiam wszelka akcję w rozdziałach, to i tym razem się nie nudziłam. Zgodzę się z powyższym komentarzem, John traktuje Annabel jak swoja własność, oj nie ładnie, nie ładnie :)
    Pozdrawiam: Dream.

    (http://strazniczka-opowiesci.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award. ;)
    Więcej na: http://everything-about-you-forever.blogspot.com/2013/08/liebster-award-d.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybaczcie, że dopiero teraz przeczytałam i komentuję, ale wcześniej nie miałam za bardzo czasu ...
    Kurcze ... jak na razie bardzo podoba mi się to opowiadanie i na pewno będę czytać :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, jakie to zabawne jak chłopak stara się zaimponować dziewczynie pieniędzmi podczas kiedy ona ma to tak naprawde w nosie...
    Fajnie wyszedł Ci rozdział i zniecierpliwością czekam na kolejny.
    A teraz chciałabym zaprosić Cię do siebie :) http://event-in-paris.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń